Run Alzace – czyli bieganie w Alzacji

Wstęp do biegania wśród alzackich winnic nie będzie wcale biegowy. Takie wspomnienie sprzed 20 lat…

1997 rok, spotkanie młodzieży z papieżem Janem Pawłem II w Paryżu. Autobus strzelińskiej młodzieży zanim dotarł do stolicy Francji zatrzymał się na kilka dni w pięknym regionie Francji, którego burzliwa historia tak francuska jak i niemiecka odcisnęła piętno na mieszkających tam ludziach, wioskach i miasteczkach.

Przybyliśmy do miejscowości Barr w Alzacji. Zostaliśmy przywitani przez burmistrza gminy i mieszkańców. Po oficjalnej ceremonii nastąpiło zapoznanie się z rodzinami, które miały przenocować w swoich domach młodych przybyszów z Polski. Dosyć szybko kolejni moi znajomi zostawali rozlokowani i przydzieleni do alzackich rodzin. Nawet Monika znalazła w Stotzheim rodzinę, która zabrała ją i nasze znajome do siebie! Sala ratusza powoli pustoszała, zaczynałem podejrzewać, że nikt za bardzo nie chce dryblasa z Polski – młodzieńca z długimi włosami, wyglądającego na skrzyżowanie hipisa z Yeti. Okazało się jednak, że na ostatniego z polskich pielgrzymów czekał Victor Beck. Podszedł do mnie, przywitał się i krótko poinformował, że pojedziemy do miejscowości Dambach-La-Ville.

Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Widoki za oknem samochodu były zaiste zachwycające, jednak mój niepokój wzrastał z każdym kilometrem. Z Victorem porozumiewałem się moim kalekim niemieckim wypytując go co chwila, jak daleko jeszcze do celu naszej podróży. Gdy już zaczynałem podejrzewać, że jestem wywożony na drugi koniec Francji, a z moich nerek ktoś przygotuje alzacki gulasz, moim oczom ukazało się otoczone murem obronnym miasteczko i brama prowadząca w głąb malowniczej uliczki.

Jeanne i Victor Beck prowadzili w Dambach gospodarstwo agroturystyczne przyjmując w swoim alzackim domu turystów z całego świata. Miałem okazję spędzić kilka dni w towarzystwie tego małżeństwa, poznając przy okazji historię ich rodzin, jak i Alzacji. Ich dziadkowie i rodzice kilkukrotnie musieli wymieniać dokumenty z niemieckich na francuskie. Beckowie znali doskonale trzy języki: niemiecki, francuski i alzacki, który jest dialektem języka niemieckiego z zapożyczeniami z języka francuskiego. (Język, który ku ich ubolewaniu zanikał wśród młodszych Alzatczyków). Było to także bardzo religijne małżeństwo, a sam Victor okazał się szychą w Dambach.

Wieczory spędzaliśmy w towarzystwie nowych znajomych Moniki, naszych rówieśników, którzy zabierali nas w podróż po okolicznych miejscowościach. Pielgrzymka religijna przerodziła się w pielgrzymkę po festiwalach wina…

Do Alzacji wróciliśmy z Moniką kilkukrotnie, za każdym razem odwiedzając małżeństwo Becków, a po śmierci Victora, Jeanne Beck. Teraz okazało się, że równo dwadzieścia lat po tamtej pielgrzymce znów mogliśmy odwiedzić to miejsce i skorzystaliśmy z tego skwapliwie. Jeanne już nie zastaliśmy w starym domu w Dambach. Spędziliśmy jednak wieczór na festiwalu alzackiego rocka w tym mieście, (Jeanne i Victor nie musieli chyba obawiać się tak bardzo o zanik języka alzackiego : )). Nie omieszkaliśmy przy okazji spróbować miejscowej tarte flambee – nazwijmy ją alzacką pizzą ; ) i  miejscowego wina.

Następnego dnia postanowiliśmy z Moniką pobiegać po okolicznych wzgórzach i winnicach. Łaskawie zgodziłem się, by Monika pobiegła rano pierwsza… Musiałem poczekać, aż wino wywietrzeje mi z głowy ; )

Mittelbergheim różni się nieco od innych alzackich miasteczek, zabudowa wydaje się nieco bardziej surowa i nie tak kolorowa jak w Dambach czy Eguisheim. Położenie jednak na wzgórzu pośród winnic powoduje, że trudno oderwać od panoramy miasteczka oczy. Strzeliste wieże, bocianie gniazda na najwyższych budynkach. Równe rzędy soczyście zielonych krzewów winorośli, wśród których miejscowość wydaje się unosić niczym w roślinnym oceanie. Wystarczy chwila, by zakochać się w tej okolicy.

Alzacja jest ciekawie ukształtowana. Pasmo Wogezów (nazwa prawdopodobnie pochodzi od celtyckiego boga gór i lasów Vosegusa) przyciąga wzrok. Nad dolinami wznoszą się zalesione pagórki z licznymi ruinami zamków. Z Mittelbergheim prowadzą trasy rowerowe i szlaki winne, a także trasy dla lubiących spacery w górach. Wybraliśmy z żoną trasę o trudnym ukształtowaniu terenu, na wzgórze, na którym wypatrzyliśmy z doliny charakterystyczne, dwie wieże Zamku Andlau.

Podbiegi w lesie były trudne, ale bardzo przyjemne. Zróżnicowane ukształtowanie terenu, malownicze skały i ruiny nie tylko zamku Andlau ale także kolejnego, do którego trafiłem spowodowały, że będę bardzo miło wspominał tę wycieczkę biegową. Był jeszcze jeden sympatyczny moment podczas tego biegu. Pewien miejscowy biegacz, którego zaczepiłem na trasie (mieszka co ciekawe w Barr, o której to miejscowości pisałem), a który dał mi mocno popalić… O tym jednak dowiecie się już z filmu : ) Polecam Wam Alzację z czystym sumieniem, to tylko 950 kilometrów od Strzelina.

Leave a comment